Ze względu na niewielką szybkość tego środka porozumiewania się zastosowano palenie ognisk na szczytach gór lub wyniosłych pagórkach, co oznaczało to samo co „wici“. Kto zobaczył płonący na wyniosłości ogień, zapalał w swojej miejscowości takie samo ognisko, dając znak dalszym sąsiadom, którzy czynili to samo, wybierając się równocześnie z bronią i domownikami na wyznaczone uprzednio miejsce.
Grubo później zastosowano przesyłanie pisanych wiadomości przez konnych posłańców — prototyp dzisiejszej poczty; w marynarce zaś zastosowano sygnalizację chorągiewkami i światłami — co było dość uciążliwe i wymagało znacznego czasu, ograniczając odległość możliwościami ludzkiego oka.
Myślano długo nad sposobami szybszego i wygodniejszego porozumiewania się, aż z pomocą przyszła elektryczność, dokonując zupełnego przewrotu.
Wpoczątkach XIX wieku Anglik Michał Faraday (czytać Feredej) stwierdził, że gdy do drutu, po którym płynie prąd zmienny, przybliżymy inny drut nie połączony z prądem, to po tym drucie też popłynie prąd elektryczny, tylko słaby i to tym słabszy, im cieńszy jest drut i im dalej jest umieszczony od drutu, po którym płynie prąd zmienny. Odkrycie to stanowiło przełom w rozwoju elektrotechniki, umożliwiając wynalezienie telegrafu, telefonu i wreszcie radia.
Niemiecki uczony Henryk Hertz stwierdził, że im prędzej prąd elektryczny płynie po drucie tam i z powrotem tzn. im częściej zmienia kierunek w tym ciągłem przebieganiu i im silniejszy jest ten prąd, tym dalej można umieścić drugi drut, by w nim zaczęły płynąć identyczne prądy. Hertz doszedł w swych doświadczeniach do kilkunastometrowej odległości drutów, nadając i odbierając sygnały bez pomocy drutu łączącego aparat nadawczy z odbiorczym.
Włoski wynalazca Wilhelm Marconi udoskonalił aparaturę Hertza, rozpinając nad dachem domu drut (nazywając go anteną, tzn. macką — jak u owadów), przez który przepuszczał prąd zmienny, nad domem zaś, gdzie był aparat odbiorczy antenę odbiorczą, tworząc w ten sposób pierwszy aparat radio-telegraficzny.
Od tego czasu zaczął się wyścig ulepszeń ukoronowany skonstruowaniem przez Amerykanina Lee de Forosta lampy katodowej, wzmacniającej prądy zmienne tak, że najsłabszy nawet z powodu oddalenia prąd możemy wzmocnić i odebrać w aparacie odbiorczym.
Teraz przystąpimy do omówienia udoskonalonego już radia, umożliwiającego odbieranie mowy względnie dźwięków, w odróżnieniu od radio-telegrafu odbierającego tylko sygnały według alfabetu Morse'a.
Działanie radia polega na własnościach prądów szybkozmiennych, a mianowicie: prąd elektryczny szybkozmienny, czyli zmieniający swój kierunek kilkaset tysięcy Iub nawet kilka milionów razy na sekundę, (nazywamy go stąd prądem wielkiej częstotliwości), wytwarza dokoła przewodnika, po którym przepływa (antena nadawcza), drgania eteru, substancji materialnej, ogarniającej wszechświat.
Drgania te są podobne zupełnie do falowania wody po wrzuceniu w nią kamienia, czyli rozchodzą się promienisto od punktu swego powstania, tj. od wywołującej je (anteny). Jeżeli w pewnej odległości od tej anteny zawiesimy inny przewodnik, izolowany ściśle od otaczających przedmiotów (antena odbiorcza), wówczas po przewodniku tym poczną przebiegać prądy szybkozmienne o identycznej częstotliwości, to jest zmieniające swój kierunek z taką samą ilością razy na sekundę jak prądy przebiegające w antenie nadawczej. Powtórzymy tu znów, porównanie do kamienia rzuconego do wody; jeżeli na wodzie w pewnej odległości od rzuconego kamienia pływa jakiś przedmiot, np. korek, to gdy kręgi fal, wywołanych przez kamień, dosięgną korka, pocznie on kołysać się na wodzie.
Stacją nadawczą radiofoniczną nazywamy takie urządzenie, które nakłada prąd zmienny zwykły, wywołany przez mówienie do mikrofonu, sięgający 10 000 drgań na sekundę, na wytworzony przez siebie prąd szybkozmienny i podaje ten prąd antenie, która wytwarza dokoła siebie fale eteru.
Stacją odbiorczą nazywamy urządzenie, złożone z anteny, w której fale eteru wzbudzają prąd szybkozmienny i przyrządów do przetwarzania odebranego prądu szybkozmiennego z powrotem na prąd zmienny zwykły.
Przetwarzanie prądu szybkozmiennego na prąd o tzw. częstotliwości słyszalnej (małej) nazywa się detekcją. Wiemy, że ucho ludzkie zdolne jest odebrać bardzo niewielką część drgań powietrza., a mianowicie do 14 000 drgań na sekundę. Powyżej tej ilości drgania są już tak częste, że nie mogą wprawić w odpowiedni ruch błon i bębenków usznych.
Słuchawka telefoniczna, lub radiowa, zbudowana jest podobnie jak ucho: nerwy uszne w słuchawce zastąpione są przez elektromagnes, który powoduje przyciąganie mebrany, czyli blaszki żelaznej. Przyciąganie to bywa różne, zależnie od prądu, przepływającego przez uzwojenie elektromagnesu. W ten sposób, gdy poddamy elektromagnes słuchawki działaniu prądów o różnej sile i częstotliwości to blaszka pocznie drgać, wytwarzając znów fale powietrza, czyli dźwięk.
Membrana słuchawki radiowej tak samo, jak i bębenek ucha, musi być poruszana przez drgania o częstotliwości słyszalnej. Dlatego też przy odbiorze audycji radiowej prądy szybkozmienne, odebrane przez antenę, poddajemy detekcji. Najprostszym i najlepszym jakościowo rodzajem detekcji jest korzystanie z detektora stykowego.
Detektor taki składa się z minerału i metalu, ostrym końcem dotykającego tego minerału; jako najbardziej rozpowszechnione kombinacje możemy wymienić: galenę (błyszczek ołowiu) — srebro, karborund, stal itp. Działanie detektora stykowego polega na tem, że opór, jaki stawia on prądowi zmiennemu, przezeń płynącemu, nie jest jednakowy i zależy od kierunku prądu, przyczem w jednym z kierunków opór jest tak znaczny, że detektor prawie nie przepuszcza prądu w tym kierunku płynącego. Prąd szybkozmienny zatem zmienia się po przejściu przez detektor na prąd jednokierunkowy przerywany. Ponieważ słuchawka będzie już reagowała na każdy z owych impulsów prądu, usłyszymy więc dźwięki.
Najprostszym urządzeniem odbiorczym będzie zatem połączenie anteny, detektora, słuchawek, oraz ziemi, do której odprowadzamy prądy szybkozmienne z anteny po wykorzystaniu. Urządzenie takie może działać tylko w bezpośredniej bliskości stacji nadawczej, brak mu bowiem części, służącej do dokładnego dostrojenia się do długości fali, czyli do częstotliwości drgań, promieniowanych przez stację nadawczą. Antena odbiorcza pozwala bowiem na wzbudzanie w niej promieniowania o bardzo szerokich granicach częstotliwości. Jeżeli zatem mamy do czynienia z kilkoma stacjami nadawczemi, to urządzenie odbiorcze, opisane wyżej, będzie przyjmować i odtwarzać w słuchawkach drgania wszystkich tych stacyj równocześnie. Musimy zatem antenę sprząc z obwodem drgającym, którego częstotliwość drgań moglibyśmy regulować.
Obwodem takim jest cewka, czyli zwojnica, przyrząd, składający się z pewnej ilości zwojów drutu izolowanego, zwiniętego spiralnie. Zależnie od częstotliwości, dobieramy większą lub mniejszą liczbę zwojów, przyczem im większa jest częstotliwość drgań (a więc im krótsza fala), tem mniejsza ilość zwojów jest nam potrzebna. Równolegle do końców cewki dołączamy, pojemność, czyli kondensator, stanowiący wraz z cewką, tzw. obwód drgający zamknięty. Jeśli teraz antenę sprzęgniemy z obwodem zdolnym do odbioru tylko pewnych określonych częstotliwości, to obwód drgający odegra rolę filtru, a mianowicie przepuści przez siebie tylko tę częstotliwość, którą pragniemy odebrać i na którą go nastroiliśmy. Drgania owe następnie zdetektorujemy opisanym już wyżej sposobem i usłyszymy je w słuchawce jako dźwięk.
Nastroiwszy obwód drgający naszego odbiornika na pewną określoną częstotliwość (długość fali) otrzymamy odbiór w słuchawkach, oczywiście tylko w tym wypadku, jeśli 1) stacja nadawcza posiada dostateczną moc, by jej drgania wzbudziły nasz odbiornik, 2) jeśli jesteśmy usytuowani względem tej stacji dość blisko, by jej zasięg detektorowy objął miejscowość, w której odbiornik nasz pracuje. Jeżeli odbioru nie usłyszymy, to musimy wzmocnić go przy pomocy lampy katodowej.
0 odbiornikach lampowych z powodu braku miejsca nie piszemy.
Po zapoznaniu się z techniczną stroną radia omówimy rozwój radiofonii w Polsce.
Wroku 1925 Polskie Radio zaczynało swą działalność, posługując się małą stacją nadawczą, o mocy zaledwie pół kilowata w antenie, stanowiącą wtedy własność Polskiego Towarzystwa Radiotechnicznego w Warszawie. Niezły odbiór kryształkowy tej stacji nie przekraczał koła o promieniu 20 kilometrów. Ale i radiosłuchaczy zarejestrowanych było niewielu, bo ledwie około 700.
Początkowo ludzie nieufnie traktowali tę „nową sensację". Trwało to jednak bardzo krótko, bo już w roku następnym radiofonia zdobyła sobie trwałe zainteresowanie i szybko rosnącą popularność, Polskie Radio przestało dzierżawić stację P. T. R. i wybudowało własną 10-kilowatową rozgłośnię na forcie mokotowskim. Zasięg detektorowy tej stacji ogarniał już prawie całe województwo warszawskie i pewne części województw sąsiednich, a z kroniki tamtych lat wynika, że odbiorniki lampowe, w całej prawie środkowej Polsce, stację warszawską odbierały nieźle.
Wpierwszych już latach rozwoju wybudowano rozgłośnie w Krakowie, Katowicach i Poznaniu. W tym czasie aparatura nadawcza stacji warszawskiej w Mokotowie powędrowała do Krakowa, a w Warszawie, a ściślej — w osadzie Raszyn, wybudowano olbrzymią stację nadawczą o mocy 150 kilowatów w antenie. Stacja warszawska była wtedy, w roku 1929, najsilniejszą w Europie.
Mówiąc o rozwoju sieci nadawczej w Polsce, musimy stwierdzić, że Polskie Radio uczyniło najwyższy wysiłek, starając się zaspokoić pod każdym względem wymagania słuchaczy. Po uruchomieniu rozgłośni regjonalnych we Lwowie, Wilnie Łodzi i doskonale wyekwipowanej stacji w Toruniu, podnoszono nieustannie sprawność ich techniczną. Wszystkie rozgłośnie wyekwipowano w aparaty pomocnicze najnowszego typu, połączono je siecią kablową wysokiej częstotliwości, nieodzownej dla dobrych wyników transmisyj, zastosowano mikrofony wędrowne, instalując je na Zamku Królewskim w Warszawie, w Sejmie, na Wawelu, w wielu kościołach, operach, teatrach i salach koncertowych. Postęp w dziedzinie technicznej i programowej Polskiego Radia usprawiedliwiałby znacznie wyższą liczbę radiosłuchaczy zarejestrowanych. Wprawdzie liczba 700 abonentów zarejestrowanych w roku 1925, urosła w końcu roku 1935 do 450.000, zaś w dniu 1 stycznia 1936 było w Polsce 491.800 radioabonentów w tym w Dyrekcji pocztowej: warszawskiej 186.500, lubelskiej 44.000, wileńskiej 30.000, poznańskiej 35.100, Bydgoskiej 35.300, katowickiej 55.100, krakowskiej 49.300, lwowskiej 55.900. Obecnie tj. z końcem 1936 roku jest około 600.000 radioabonentów. Ale i ta ilość radiosłuchaczy, jakkolwiek nie mała, daleką jest jeszcze od możliwości, jakie osiągnąć musimy.
Dzisiaj, gdy cała Polska środkowa objęta jest zasięgiem detektorowym wielkiej rozgłośni w Raszynie, a cała Rzeczpospolita zasięgiem lampowym, gdy stacje regionalne spełniają to samo zadanie w okręgach swego działania — z programu radiowego korzystać można z pożytkiem nieocenionym w najbardziej nawet odległym zakątku naszego kraju.
Polskie Radio przystąpiło do nowych prób rozszerzenia programu polskiego na szeroki świat — do Ameryki Północnej, na zachodzie i Mandżurii, na wschodzie, dla zacieśnienia węzłów z Polakami zagranicą, za pośrednictwem 20-kilowatowej rozgłośni krótkofalowej, utrzymywanej przez Ministerstwo Poczt i Telegrafów w osiedlu Babice pod Warszawą.
Stacja, której znakiem wywoławczym są inicjały „SPW“, pracuje na fali 22-metrowej codziennie, jako stacja komunikacji radiotelegraficznej, a programy radiofoniczne nadaje tylko 3 razy w tygodniu w godzinach popołudniowych.
W dziedzinie programowej i technicznej zapowiedziany jest dalszy postęp, do którego przyczyni się znakomicie nowy, specjalny gmach radiofonii polskiej w Warszawie, projektowany na lata najbliższe.
Co daje radio rolnikom?
Wspecjalnej „Skrzynce Rolniczej" i audycjach, przeznaczonych dla wsi, jest mowa o wszystkich sprawach, obchodzących gospodarza wiejskiego na małej lub większej zagrodzie, nawet na dużym folwarku, a niemniej pożytecznych dla najemnego pracownika rolnego.
Wprogramach radiowych dla rolników są wiadomości o cenach na produkty i płody rolne, jest podawany kalendarz rolniczy, przypominający o tym, co, kiedy i jak w polu i w obejściu gospodarskim czynić należy, jak uchronić się przed stratami, jak hodować inwentarz, jak zapobiegać jego chorobom, jak leczyć, jak przechowywać warzywa, owoce, jak żywić drób, chronić plon i rośliny przed szkodnikami, a zabudowania przed grzybem.
Niezmiernie ważne dla rolnika są w radio wiadomości o tem, gdzie i jakie jest w danej chwili zapotrzebowanie na zboże, trzodę, drób, warzywa, miód i owoce.
Rolnik, korzystając z tych wiadomości radiowych, nie da się już wyzyskiwać pośrednikom, bo będzie wiedział, jakiej żądać ceny za swe produkty, gdzie i przez kogo je sprzedać. Radio bowiem pomaga i w sprzedaży, przyczyniając się do organizowania spółdzielni, za po-średnictwem których zboże, warzywa, inwentarz i drab dostarcza się bezpośrednio do miast lub wielkim zagranicznym eksporterom. Dzięki temu, rolnik polski może uzyskać za swe produkty ceny najwyższe.
Ztych wszystkich względów — pociechy duchowej, rozrywki i pożytecznych, a tak przecież niezbędnych wiadomości i pouczeń — radio winno być w każdej chacie wiejskiej i w każdym większym gospodarstwie rolnym. Mając radio w domu, gospodarz nie potrzebuje już łaski faktora, pośrednika, handlarza, bo sam trafi do źródła i usłyszy dobrą radę i odpowiedź na pytania, dotyczące mądrej i oszczędnej gospodarki w polu i w obejściu.
Radio na wsi najtańsze.
Oceniając to wielkie znaczenie radia dla rolnika, p. Minister Poczt i Telegrafów zarządził na jesieni roku 1934, aby mieszkańcy gmin wiejskich, a więc przede wszystkim pracujący na roli, płacili za abonament radiowy, to jest za prawo założenia w domu odbiornika radiowego i za prawo słuchania programów radiowych, nie 3 złote miesięcznie, jak w miastach i miasteczkach, a tylko 1 złoty na miesiąc, albo, jak kto woli: 3 złote za kwartał, 6 złotych za pół roku lub 12 złotych za\cały rok. Dzięki temu zarządzeniu rolnicy, płacąc 12 złotych za rok, a nie złotych 36, oszczędzają 24 złote.
Prawo do tańszej opłaty radiowej mają wszyscy rolnicy — właściciele lub dzierżawcy małych gospodarstw rolnych, służba folwarczna i służba domowa na wsi.
Ażeby uzyskać to prawo tańszej opłaty, trzeba dostać z gminy zaświadczenie, że się jest małorolnym, lub że się pracuje w gospodarstwie wiejskim. Takie zaświadczenie kosztuje 10 groszy i wystarcza raz na zawsze, o ile rolnik nie zmieni swego zawodu.
Z zaświadczeniem tym trzeba iść na najbliższą pocztę, która wyda upoważnienie za jednorazową opłatą 30 groszy. Teraz, na podstawie tych dokumentów, rolnik wpłaca na poczcie jeden złoty raz na miesiąc i staje się radiosłuchaczem. Jeżeli urząd, albo agencja pocztowa, wysyła na wieś listonosza, to można uiszczać opłatę listonoszowi, który wyda kwit. To oszczędzi rolnikowi czasu na chodzenie do urzędu.
Z dniem 1 listopada 1936 weszła w życie nowa taryfa opłat radiofonicznych, według której wszyscy bez wyjątku posiadacze aparatów bezlampowycłi (detektorowych) tak na wsi jak w mieście płacić będą tylko jeden złoty miesięcznie.
Wobec obniżenia abonamentu radiowego za posiadanie aparatów detektorowych do 1 zł miesięcznie radio w Polsce stało się najtańsze w Europie.
W myśl nowego rozporządzenia Ministra Poczt i Telegr. posiadacze odbiorników lampowych w mieszkaniach prywatnych płacą 3 zł miesięcznie tytułem opłat abonamentowych, natomiast posiadacze kryształkowych odbiorników detektorowych tylko 1 zł miesięcznie.
Wprawdzie nowe rozporządzenie nie obniża opłaty abonamentowej za lampowe urządzenia odbiorcze — mimo to posiadacze odbiorników lampowych w prywatnych mieszkaniach zyskali dzięki temu rozporządzeniu bardzo ważny przywilej, którego dotychczas nie posiadali. Każdy abonent radia posiadać może w swym prywatnym mieszkaniu dowolną ilość odbiorników, anten, uziemień, głośników, kontaktów do głośników itp. Oznacza to w praktyce, że opłacając jeden abonament radiowy, można mieć w mieszkaniu prywatnym albo kilka odbiorników, np. w salonie, w sypialni, w pokoju dziecinnym, w kuchni itd., albo też mieć jeden główny odbiornik i przeprowadzić od niego instalację głośnikową do kilku lub wszystkich pokojów tego samego mieszkania.
Zaznaczyć należy, że w wypadku, gdy sublokator posiada własny odbiornik traktowany jest on jako osobny abonent radiowy.
Odopłaty radiofonicznej mogą być zwolnieni przez Dyrekcję Poczt i Telegrafów na terenie których mieszkają: inwalidzi wojenni, nie mający poza rentą inwalidzką czy innym zaopatrzeniem z funduszów publicznych żadnych innych środków utrzymania, dalej osoby ociemniałe, które wykażą się świadectwem ubóstwa i wreszcie osoby i instytucje pracujące naukowo w dziedzinie radiotechniki. Wszystkie te osoby i instytucje mogą otrzymać w odpowiedniej Dyrekcji Poczt i Telegrafów bezpłatne karty rejestracyjne, ale gdy np. inwalida, dostanie zajęcie płatne, gdy osoba jakaś lub instytucja naukowa pracę zakończy lub zmieni jej charakter, jednym słowem kiedy ustaną warunki, pod którymi udzieliła Dyrekcja Poczt i Telegrafów zwolnienia od opłaty, trzeba natychmiast przez najbliższy urząd pocztowy zawiadomić ją o tem, w przeciwnym bowiem razie posiadacz takiego zwolnienia, które już utraciło swój sens właściwy, uważany będzie za korzystającego z radia bez pozwolenia.
Zradiofonizowanie świetlic.
Wobec znanego stanu „kryzysowego" naszych drobnych rolników niewielu pozwolić sobie może na własny odbiornik choćby detektorowy. Radzi więc sobie wieś w inny sposób. Oddziały Z. S. składkowo, względnie różnego rodzaju staraniami i kredytami, kupują odbiornik wspólny. Odbiornik taki umieszcza się w świetlicy i dopiero teraz staje przed organizacją zagadnienie, jak opłacić radioodbiornik i w jaki sposób wyzyskać go jak najlepiej, dla swoich prac kulturalnych.
Pierwsze zagadnienie, chociaż nie łatwe, jest jednak przy dobrej woli łatwiejsze niż drugie. Środki finansowe można przecież zdobyć, jeżeli już nie przez składki członkowskie to przez urządzanie specjalnych imprez, takich jak przedstawienia amatorskie, czy gromadne słuchanie radia za minimalną opłatą.
Drugie natomiast zagadnienie — wykorzystanie programu radiowego w pracach świetlicowych jest zagadnieniem wyższego rzędu, zagadnieniem nieraz bardzo trudnem.
Program Polskiego Radia jest układany pod kątem widzenia potrzeb całej Polski i zadowolić musi bardzo różnorodne wymagania i żądania; Radio wielką uwagę zwraca na potrzeby wsi, poświęcając im znaczny odcinek programu. Wykorzystanie jednak tego, co w programie się znajduje zależy już tylko od kierownictwa danej świetlicy. Musi ono znać dobrze przede wszystkim program Polskiego Radia na dłuższy czas naprzód i w związku z tym układać program własnych zajęć. Zwykłe, automatyczne słuchanie programów nie jest stuprocentowym wykorzystaniem odbiornika.
Dopiero wtedy, gdy odpowiednia audycja interesująca daną świetlicę, poprzedzona i oświetlona zostanie stosowną pogadanką, gdy cały cykl prac świetlicowych opartych i związanych ściśle z odpowiednimi punktami programu Polskiego Radia przeplatany będzie pogadankami i imprezami własnymi — dopiero wówczas można będzie mówić o właściwym wykorzystaniu odbiornika.
Pełna, harmonijna współpraca radia z świetlicą może rzeczywiście przynieść duże korzyści, ale tylko dopiero wtedy, gdy program prac świetlicy z programem Polskiego Radia iść będzie ręka w rękę. Warto zastanowić się nad tem i pomyśleć przy układaniu prac i zajęć świetlicowych na jesień i zimę.