Trałowanie

Rokrocznie, z nastaniem pierwszych dni wiosny, w basenie portu Marynarki Wojennej rozpoczyna się ożywiony ruch. Szare okręty przyczajone przy nabrzeżach, jak gdyby budzą się z zimowego letargu i napełniają się szumem i gwarem rozlicznych głosów. Jesteśmy w przededniu wiosennej kampanii. Lato, które dla wielu ludzi lądu jest okresem urlopów, dla ludzi morza, a dla Marynarki Wojennej w szczególności, jest okresem najtrudniejszych ćwiczeń i najbardziej wytężonej pracy. To wszystko, czego nauczono się w okresie zimy w salach wykładowych, zostanie pogłębione właśnie teraz, podczas praktycznych zajęć na pokładzie okrętu. Kurs wykreślony ołówkiem na mapie w czasie wykładu o nawigacji, zmieni się teraz w ściśle określony kierunek, w którym popłynie okręt, kierowany przez oficera nawigacyjnego, obliczenia teoretyczne nabiorą realnych kształtów, a schematy urządzeń i sprzętu przemienią się w prawdziwy sprzęt i w prawdziwe urządzenia.

 

Nicwięc dziwnego, że to właśnie „wiosenne ożywienie" panujące w porcie Marynarki Wojennej jest każdorazowo wyrazem radosnego nastroju tych wszystkich, którzy pójdą na morze, aby skonfrontować teorię z praktyką.

Alećwiczenia to jeszcze nie wszystko. Obok nich istnieją również poważne i to bardzo poważne zadania, które trudno nazwać ćwiczeniami, skoro ich wykonywanie jest połączone z szeregiem niebezpieczeństw. Wprawdzie mija już cztery lata od zakończenia ostatniej wojny, ale wody morskie wciąż jeszcze kryją w swych głębinach wiele przeróżnych niespodzianek. Są to przede wszystkim pola minowe, których usunięcie jest właśnie obowiązkiem Marynarki Wojennej.

 
Custom Modules
foto:
 

Zadanie to wykonują trałowce, małe, pomalowane na kolor bojowy okręciki, mające na pokładzie wiele dziwnych urządzeń. Na pewno spotkacie je w lecie, kiedy przyjedziecie zaczerpnąć szerokiego morskiego oddechu do naszych nadmorskich miejscowości. Po to, abyście wiedzieli, dlaczego wymykają się one wczesnym rankiem i wracają o zmroku, aby łatwiej Wam było zadawać im pytania, na które będą Wam uprzejmie odpowiadać, żebyście wreszcie nie dziwili się, dlaczego marynarze najchętniej rozmawiają o pogodzie, postaramy się opowiedzieć Wam pokrótce, na czym polega praca trałowców.

Najpierw jedno wyjaśnienie. Trałowanie, a więc słowo, które dało nazwę tym małym okrętom, oznacza – płynąć, ciągnąc za sobą jakiś przyrząd. Mogą to być miny, ale mogą być również ryby w sieci. Wyjaśnienie to przyda Wam się po to, aby uzmysłowić sobie, na czym polega sama czynność trało¬wania.

Zanim wgłębimy się w dalsze szczegóły, należałoby przypomnieć sobie coś niecoś o minach morskich, a więc o zasadniczym przedmiocie zainteresowania trałowców. Przede wszystkim, trzeba stwierdzić, że jest ich kilka rodzajów. A nawet ściślej będzie, jeżeli powiemy dużo rodzajów. Na ogół jednak jest to przedmiot kształtem swoim zbliżony do kuli, o średnicy co najmniej jednego metra, w którym umieszczono kilkaset kilogramów materiału wybuchowego. Powodem wybuchu miny może być, albo bezpośrednie zetknięcie się z okrętem, albo zjawienie się okrętu w pobliżu miny, który będąc zbudowany ze stali przedstawia sobą wielki magnes i działa na czuły zapalnik magnetyczny umieszczony w minie. Równie dobrze może spowodować wybuch wibracja wody, wywołana pracą śruby okrętowej.

Wszystkie te powody skłaniają nas do podziału min na trzy zasadnicze rodzaje: uderzeniowe, magnetyczne i akustyczne. Dodać tu jeszcze trzeba, że na ogół miny uderzeniowe albo kontaktowe pływają, utrzymując się na kilka metrów pod powierzchnią wody tak, aby były trudne do wykrycia. Inne natomiast miny leżą na dnie morskim, rzucone na płytszych miejscach i czekają na swą zdobycz, choć mogą być również zakotwiczone podobnie jak uderzeniowe.

Mając na uwadze rodzaj min, które mamy wyławiać albo usuwać, dostosowujemy do tego odpowiednie przyrządy – czyli trały. Mamy więc trzy zasadnicze rodzaje trałów: trały do min uderzeniowych, trały magnetyczne i akustyczne.

Zanim jednak trałowiec przystąpi do trałowania, musi się sam do tego nieco przygotować. Musi jednym słowem pomyśleć o własnym bezpieczeństwie. Osiąga to swymi niewielkimi rozmiarami, a przede wszystkim bardzo małym zanurzeniem, które sprawia, że jest mało prawdopodobne, aby dotknął miny, bo te zwykle zanurzone są głębiej. Przy pomocy specjalnych urządzeń niszczy swój własny magnetyzm okrętowy, aby nie być powodem wybuchu min magnetycznych.

Trudno się uniezależnić od min akustycznych, ale zanim trałowiec rozpocznie swą pracę na polu minowym, trałowanie min akustycznych będzie już przeprowadzone innymi sposobami. Po takim przygotowaniu można dopiero przystąpić do trałowania. W zależności od tego, jakiego rodzaju miny mają być zniszczone, zostaną użyte odpowiednie trały.

 
Custom Modules
 
 

Przypuśćmy, że w pierwszym rzędzie trałowiec będzie miał do czynienia z minami uderzeniowymi. Jak więc wygląda trał do min uderzeniowych? Jest kilka rodzajów tych przyrządów. Wszystkie jednak działają podobnie. Zasadniczą częścią trału jest mocna lina stalowa. Holowana przez okręt posuwa się ona w wodzie na pewnej głębokości i obejmuje sobą pewną przestrzeń wody – powiedzmy inaczej pas wody szerszy lub węższy, równoległy do kursu okrętu. Jeżeli napotka na swej drodze linę kotwiczną, na której pływa mina uderzeniowa, albo ją zaczepi i będzie ciągnąć za sobą, albo urwie, albo też przetnie i mina wtedy wypłynie na powierzchnię wody. Różne rodzaje trałów działają rozmaicie. Należy także zaznaczyć, że każdy z poszczególnych trałów jest inaczej holowany. Jedne muszą być holowane przez dwa okręty, inne przez jeden trałowiec, przy czym w takim wypadku jeden koniec liny jest umieszczony na pokładzie, podczas gdy drugi koniec na skutek szybkości i specjalnego urządzenia, odchyla się na pewną odległość od toru wodnego trałowca i w ten sposób zagarnia wspomniany już przez nas pas wody.

Cóżrobi się z miną, która, poderwana lub podcięta, wypłynęła na powierzchnię i swym obrosłym muszelkami obliczem uśmiecha się do marynarza złośliwie, podskakując na fali? Nie można jej przecież tak zostawić, bo jest nie mniej niebezpieczna, choć jest teraz dobrze widoczna. Minę taką rozstrzeliwuje się z bezpiecznej odległości. Może się wydać to dziwne, ale ta bezpieczna odległość nie jest tak wielka, wynosi zaledwie sto kilkadziesiąt metrów. Drugi sposób niszczenia podciętej miny, o wiele lepszy, choć mniej może przyjemny, polega na tym, że podpływa się do miny łodzią, umocowuje na niej ładunek wybuchowy zaopatrzony w lont i „wysadza się minę w powietrze”. Zbyteczne jest chyba dodawać, że w tym wypadku trzeba się z nią obchodzić dosłownie „jak z jajkiem”.

Tak by pokrótce przedstawiało się trałowanie min uderzeniowych. Jak natomiast postąpimy, trałując miny magnetyczne?

Oczywiście zachodzi tu znaczna różnica. Różnica przede wszystkim w samym trale. Trał magnetyczny nie musi miny chwytać. Nie potrzebuje jej w ogóle dotykać. Ma tylko wywołać dostatecznie silne pole magnetyczne, aby leżąca na dnie lub też zakotwiczona mina magnetyczna eksplodowała. Trał magnetyczny jest więc niczym innym, jak tylko silnym elektromagnesem, zasilanym prądem z okrętu. Holuje się go za rufą w odległości około 200 m. Techniczne rozwiązania oczywiście są różne.

Dodajmy tu jeszcze, że miny magnetyczne są tak zbudowane, aby zagadnienie trałowania było bardziej skomplikowane. Zapalniki ich powodują wybuch dopiero po pewnej ilości kolejnych impulsów. Wypadnie więc trałującemu okrętowi przechodzić z trałem nad tą samą miną wiele razy, zanim spowoduje jej wybuch. Często się zdarza w ostatniej wojnie, że stosowano miny podwójnego działania – magnetyczno-akustyczne. Dlatego przeprowadza się zwykle trałowanie jednocześnie dwoma trałami: trałem magnetycznym i akustycznym. Na czym polega ten ostatni? Jest to przyrząd, który, przy pomocy urządzenia napędzanego przeważnie prądem elektrycznym, wytwarza silne wibracje, mające w spotęgowanej formie naśladować pracę śruby okrętowej w wodzie. Innymi słowy, jest to silna mechaniczna grzechotka.

Trał akustyczny holowany zwykle jednocześnie z magnetycznym daje impuls dla zapalnika akustycznego miny i w ten sposób powoduje jej wybuch.

Omówimy teraz z grubsza stronę techniczną trałowania. Żeby dać nieco pełniejszy obraz tej pracy morskiej postaramy się jeszcze kilka słów powiedzieć, jak to wygląda na morzu.

Przypominamy sobie jeszcze z minionej nie tak dawno wojny, notatki prasowe o tym, że „tam i tam nieprzyjaciel postawił pola minowe”. Istnieją więc pola minowe, które obejmują większą lub mniejszą ilość min postawionych w taki czy inny sposób. Położenie tych pól, jeżeli jest w ogóle znane, to jedynie z pewnym przybliżeniem. Jeżeli więc przeprowadzamy trałowanie, to musimy to robić na przestrzeni wykraczającej w każdą stronę od znanego nam położenia pola minowego. Musimy więc przetrałować obszar, który by z nadmiarem pokrywał pole minowe. Zaczniemy trałować z jednego brzegu i chodząc z trałem „raz przy razie”, dojdziemy do drugiego brzegu pola minowego. Aby nie trałować niepotrzebnie za dużo, lub nie zostawiać miejsc nietrałowanych, musimy sobie miejsce naszej pracy znaczyć. Robimy to przy pomocy tak zwanych „wiech”. Wiechy – to jeden ze znaków używanych na morzu, który składa się z ciężarka kotwiczonego, liny kotwicznej, pływaka i samego znaku kolorowego umieszczonego na tyczce i umocowanego na pływaku.

Pasprzetrałowany oznacza się takimi wiechami, aby następnym pasem trafić na właściwe miejsce. Żeby dopełnić obrazu, wspomnieć jeszcze musimy o pogodzie. Aby trałowanie było dobre i dokładne, jak również, żeby było wygodnie trałować – trzeba to robić przy dobrej pogodzie. Dobra to mały wiatr, a więc i mała fala, to jaka taka widoczność, aby można zobaczyć znaki, to wreszcie temperatura nie schodząca poniżej zera, żeby trały nie obmarzały.

Teraz już będziecie mogli sobie Czytelnicy wyobrazić choć trochę, jak wygląda trałowanie. Jest to praca żmudna i jednostajna, niebezpieczna i mało efektowna, bo efekty w postaci wybuchów min odbywają się dość daleko w morzu i „we własnym gronie”, a więc nie jest to dla widzów żadną rewelacją. Jeżeli więc zdarzy się Wam spotkać naszych „saperów morskich” w Ustce czy Kołobrzegu, radzimy nie umawiajcie się z nimi na plaży, bo z góry wiadomo, że jeśli będzie ładna pogoda, to z pewnością będą w tym czasie na morzu.

KPT. MAR. JÓZEF GÓRNY